Czy czeka nas wzrost inflacji?

Wraz ze wzrostem wsparcia finansowego rządów dla przedsiębiorstw oraz społeczeństwa, a także wzrostem dodruku pieniądza przez banki centralne, niczym bumerang wraca do nas temat inflacji. Czy w końcu doczekamy się jej wzrostu? Po ostatnim kryzysie, zdecydowana większość ekonomistów uważała, że czeka nas okres wysokiej inflacji, zgodnie z teorią: Więcej pieniędzy w gospodarce równe jest niższej sile nabywczej pieniądza i większej inflacji. Jednak tak się nie stało. Nie doczekaliśmy się zwiększonej inflacji. Czy tym razem będzie podobnie, a może jednak pojawi się prognozowany wzrost inflacji?

 

Czym jest inflacja?

Na początek przybliżę co to w ogóle jest inflacja. Najprościej ujmując inflacja jest to proces wzrostu przeciętnego poziom cen w gospodarce. W  teorii inflacja rośnie, gdy zwiększa się podaż pieniądza, rosną koszty produkcji, rośnie tempo cyrkulacji waluty, rośnie popyt lub maleje podaż. Przeciwieństwem inflacji jest deflacja, czyli ujemna inflacja. Problemem jest jednak w jaki sposób obliczyć ten przeciętny poziom cen w gospodarce? Warto pamiętać, że podawana jest inflacja mierzona statystycznie i nie zawsze ma to proste przełożenie na inflację rzeczywistą. Metody liczenia inflacji ulegają zmianie w czasie. Dodatkowo, jeśli rośnie cena produktu, ale jest on lepszej jakości, to nie wywołuje to inflacji, jednak należy pamiętać, że oceniane jest to subiektywnie. Podobno ceny  (wpływ na inflację) samochodów oraz komputerów zatrzymały się w miejscu od kilkunastu lat, a wzrost ich cen tłumaczy się wzrostem ich jakości. Ciekawe jak to wygląda, gdy spada jakość oferowanego produktu. Konsumenci często zarzucają, że występuje rozbieżność między wzrostem cen odczuwanym przez nich a faktyczną inflacją podawaną przez urzędy statystyczne. Inflacja jest liczona na kilka sposobów, jednak żadna z tych miar nie jest miarą kosztów utrzymania gospodarstw domowych.

Występuje kilka miar inflacji:

  1. Wskaźnik cen konsumpcyjnych (CPI – Consumer Price Index)
  2. Wskaźnik inflacji producenckiej (PPI – Producer Price Index)
  3. Inflacja bazowa
  4. Deflator PKB

 

Inflacja mierzona statystycznie a realny wzrost cen

Można by tutaj zastanowić się, w jakim stopniu w ogóle obliczane miary inflacji odzwierciedlają koszty naszego życia. Często pojawia się zagadnienie inflacji ukrytej, czyli rzeczywistego wzrostu cen, który nas dotyczy. Przecież dla przeciętnego Kowalskiego inflacja jest liczona po to, aby wiedział on jaka jest realna stopa procentowa (definicja) i ile traci (zarabia) trzymając pieniądze na rachunku bankowym bądź lokacie bankowej, a także ile powinno wzrosnąć jego wynagrodzenie za rok, aby nie był on stratny. Natomiast inwestorów interesuje jaka powinna być oczekiwana stopa procentowa z inwestycji, aby wyszli realnie na plus (stopa zwrotu z inwestycji minus realna stopa procentowa). Chyba ciężko określić w jakim stopniu znane nam miary inflacji spełniają swoją rolę. Warto mieć z tyłu głowy, że inflacja liczona jest według z góry przyjętych wzorów i na pewno nie jest miarą idealną, jednak pytanie, czy dałoby radę robić to lepiej. Z tym pytaniem Was zostawię, bo w sumie celem artykułu jest prognoza  przyszłej inflacji.

 

Czy da się dobrze prognozować inflację?

Załóżmy jednak, że znane nam miary inflacji są idealne i doskonale odzwierciedlają średni wzrost cen. Pojawia się kolejne pytanie. Czy wymienione wyżej powody wzrostu inflacji (znane nam z podstaw ekonomii) rzeczywiście wpływają na wzrost inflacji. W sumie gdyby teoria była słuszna, to prognozowanie inflacji oraz jej zrozumienie byłoby proste. W takim razie czemu tak wielu ekonomistów myliło się z tezą, że w związku z dodrukiem pieniądza po ostatnim kryzysie finansowym (2007-2009), wzrośnie inflacja. Przecież wzrosła podaż pieniądza. Być może wynikało to z krótkoterminowego spadku popytu?  Od kryzysu minęło 10 lat, a wzrostu inflacji dalej nie widać (mam na myśli przede wszystkim USA i Strefę Euro). Odpowiedź brzmi: żyjemy w czasach nowoczesnej ekonomii. Oczywiście pół żartem, pół serio. Przede wszystkim, dodruk przez banki centralne trafił do systemu finansowego, a nie do społeczeństwa. Jednak, jak wiemy, świat od tamtego czasu znacznie się zadłużył, co oznacza, że pieniędzy w obiegu jest znacznie więcej, a inflacji i tak nie ma. Na pewno powiązane jest to rozwojem gospodarczym oraz z robotyzacją. Jak widzimy nie jest łatwo prognozować inflację.

 

Jakie warunki muszą być spełnione, aby pojawiła się inflacja?

W takim razie co jest potrzebne, aby w końcu pojawił się oczekiwany wzrost cen. Mam tutaj na myśli wysoką inflację na poziomie 5-15%, co było czymś normalnym w poprzednim wieku. Mamy kilka miejsc na świecie, gdzie rzeczywiście jest wysoka inflacja, a nawet hiperinflacja (definicja). Najczęściej jednak wynika to z braku zaufania do waluty oraz podmiotów stojących za tą walutą, czyli banku centralnego oraz rządu. Wysoka inflacja najczęściej też występuje w krajach z wysokimi stopami procentowymi. Oczywiście banki centralne podnoszą stopy procentowe, aby walczyć z inflacją, czyli najpierw pojawia się inflacja, a potem dopiero wysokie stopy procentowe. Wysoka inflacja ma to do siebie, że trudno z nią walczyć. Kluczowe jest tutaj, że inflacja wynika z zachowania społeczeństwa. Gdy jest wysoka inflacja, to producenci automatycznie podnoszą ceny, a klienci godzą się na wzrost cen – nie ma to wpływu na konsumpcję. W tym samym czasie, gdy ktoś szuka pracy, to automatycznie oczekuje wyższego wynagrodzenia niż, gdyby inflacja była niska. Tym samym inflacja napędza się sama. Z drugiej jednak strony, gdy inflacja jest niska, to producentom trudno jest podnosić ceny, a pracodawca nie zgadza na zawyżone wynagrodzenie. Wnioski z tego są takie, że inflacja nie jest tak elastyczna jak nam się wydaje.

 

Inflacja w Polsce

Na powyższym wykresie przedstawiona jest inflacja w Polsce w okresie po 1990 roku. Łatwo zauważyć, że od ok. 2002 roku, inflacja znajduje się w konsolidacji od -1% do 5%. Obecnie znajdujemy się bliżej górnego ograniczenia, a ostatni odczyt podany 30.06 wynosił 3,3%. Patrząc tylko na wykres, to spodziewać się można powrotu do 5%, co powinno zatrzymać dalszy wzrost inflacji. Za każdym razem, gdy inflacja wynosiła ok. 5%, NBP podnosił stopy procentowe i hamował dalszą inflację. Co ciekawe, zawsze stopy procentowe były podnoszone z niższego poziomu – w 2004 z 5,25% do 6,50%, w latach 2007-2008 z 4,00% do 6,00%, a w latach 2011-2012 z 3,50% do 4,75%. Obecnie stopa procentowa wynosi 0,1%, jednak przed koronawirusem wynosiła ona 1,50%. Jeśli historia ma się powtórzyć, to inflacja dojdzie do 5% i zatrzyma się przy tym poziomie na ok. 1,5 roku, w tym samym czasie stopy procentowe zostaną podniesione do  2,00-3,00% i ponownie inflacja będzie się obniżać. Wydaje się nawet, że to stosunkowo prawdopodobny scenariusz. Ryzykiem jest tutaj, że inflacja jednak przebije 5% i zacznie przyspieszać. Tak jak wcześniej próbowałem udowodnić, problemem może być ją wtedy opanować.

 

Jakie aktywa zyskają w środowisku wysokiej inflacji?

W okresie rosnącej inflacji najprawdopodobniej czeka nas wzrost większości aktywów, w tym przede wszystkimi surowców i metali szlachetnych. Obligacje mogą być słabą opcją, jeśli stopy procentowe będą niskie i będziemy mieli do czynienia z ujemną realną stopą procentową. Akcje mogą zachować się różnie i to raczej będzie zależało od innych czynników. Jeśli stopy procentowe będą podnoszone, to będzie to zła informacja dla rynków akcji. Nieruchomości raczej na pewno będą rosły. Wydaje się, że najlepszym wyborem mogą być surowce i metale szlachetne, jednak do ich wzrostu potrzebne też jest osłabienie dolara. Należy pamiętać, że aktywa te wyceniane są przede wszystkim w dolarze. Tutaj pojawia się zagadnienie, czy w sytuacji takiej inwestycji zabezpieczać kurs usdpln. Jeśli tego nie zrobimy, to kluczowy dla naszego portfela będzie wzrost cen tych aktywów w pln. W naszej ocenie, ciekawym aktywem jest srebro, co opisaliśmy tutaj.

 

Podsumowanie

Należy pamiętać, że inflacja sama w sobie nie jest czymś złym – według ekonomistów docelowa inflacja powinna wynosić 3%, co pozwala gospodarce na stały rozwój i motywuje społeczeństwo do dalszej pracy. Znacznie większym ryzykiem dla gospodarki jest długoterminowa deflacja, ponieważ wywołuje ona przesunięcie konsumpcji w przyszłość. Oczywiście tak uczy się na uniwersytetach, jednak praktyka może pokazać zupełnie co innego. Nie zawsze da się wszystko w sposób łatwy umieścić w schemacie. Wszystko zależy od wielu innych czynników. W dużej mierze mamy do czynienia z inflacją, bo osłabia się siła nabywcza walut. Gdyby utrzymano parytet walut do złota, to mielibyśmy deflację. Jakby się tak zastanowić, to skoro mamy do czynienia z ciągłą rewolucją przemysłową, to czemu ceny nie miałyby spadać. Jednak z drugiej strony, jesteśmy coraz bardziej wykształconym narodem i tym samym zarabiamy coraz więcej, więc mamy więcej pieniędzy na wydatki. Jak widzimy, nie jest to wszystko takie proste, jak uczono nas w szkole.

W takim razie, czy czeka nas podwyższona inflacja? Świadomość finansowa społeczeństwa jest coraz większa i coraz częściej można usłyszeć, że „gotówka mnie parzy”. Ludzie są coraz bardziej świadomi, że pieniądze trzymane w banku tracą na wartości, właśnie z powodu inflacji. Rosną nam pensje, jednak nietrudno zauważyć, że rosną także koszty życia. To wszystko prowadzi do tego, że wystąpienie inflacji na wyższym poziomie jest coraz bardziej prawdopodobne, bo coraz bardziej w to wierzymy. Nie można nie wspomnieć o koronawirusie, który siłą rzeczy ma ogromny wpływ na gospodarkę. Wsparcie rządów oraz dodruk banków centralnych spowodowały zwiększenie podaży pieniądza w obiegu, jednak pojawia się pytanie, czy rzeczywiście to my mamy więcej tych pieniędzy żeby wywołać inflację, skoro wiele osób straciło pracę, a także w wielu miejscach pracy obniżono zarobki i zabrano pensje. W naszej ocenie inflacja jest bardzo trudnym zagadnieniem, także nie należy nastawiać się jak na pewno będzie, bo jak czas pokazał, po ostatnim kryzysie wielu ekonomistów się myliło. Najważniejsze jest obserwować i być elastycznym w swoich działaniach.

W naszej ocenie najbardziej prawdopodobny scenariusz, to wzrost inflacji do 5% w 2021 roku i wtedy, jeśli nie będą podwyższane stopy procentowe, to pojawia ryzyko dalszego wzrostu inflacji. Przebicie inflacji powyżej 6% może być bardzo groźne, co utrudni późniejsze obniżenie tej inflacji. Byłaby to największa inflacja od 20 lat. Natomiast, jeśli zostaną podwyższone stopy procentowe podobnie jak wcześniej, gdy inflacja dochodziła do 5%, to bardziej prawdopodobny jest spadek inflacji. Może być też tak, że najpierw inflacja obniży się, a dopiero potem urośnie do 5% (wtedy scenariusz wzrostu do 5% przesunąłby się na 2022 rok). Oczywiście kluczowe będą czynniki z zagranicy oraz kursy walutowe, a także kurs ropy.

Dodaj komentarz